Dziś pierwszy raz w życiu złapałam się na myśli o umieszczeniu
w szafie pudełka z etykietką „Jak schudnę”. A zaczęło się od tego, że z racji
wizyty gości szukałam spodni, w których wyglądam „wyjściowo”, nie noszę ich od
tygodnia (Mama powiedziała, że jak jeszcze raz zobaczy mnie w tych jeansach z
Zary…) i są w miarę wygodne. Wytargałam złote jeansy i pomyślałam z radością,
że byłyby idealne na dzisiejszy wieczór. Szkoda tylko, że nie dopięłam się w
nich. Tak dla ścisłości – pół roku temu dopinałam się. No i tutaj pojawił się
dylemat - trzymać czy nie? Właściwie to
nawet odrobinę zachwyca mnie perspektywa osiągnięcia jednego rozmiaru więcej
(no albo chociaż pół) i, jak to mawia moja współlokatorka, jestem „lekko w
szoku, dumna w pełni”. Bo w końcu chciałam przytyć. Ale dylemat pozostaje. Nikt
nie zaręczy mi, że ten stan się utrzyma. Tylko w którą stronę pójdzie? Dobrze,
że nie dotyczy on sukienki z tego posta. Ona to nawet na ciążę będzie dobra.
sukienka: sh; kamizelka: Zara; torebka: RI; bransoletka: no name; pierścionki: SIX; krzyżyk: MerryMeetMe
Ciekawa ta sukienka :) Ja tez czasami mam dylemat czy trzymać, czy się pozbyć już za małej rzeczy :) Ale zazwyczaj zostawiam i udaje mi się potem ją założyć :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili :)
Idealna stylizacja dla Ciebie, niesamowicie do Ciebie pasuje !
OdpowiedzUsuńPiękna i eteryczna jak zawsze!
OdpowiedzUsuńprześlicznie wyglądasz! cudowna sukienka :) cały zestaw bardzo mi się podoba. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsukienkę masz przepiękna :)
OdpowiedzUsuńmega sukienka!
OdpowiedzUsuń