niedziela, 21 kwietnia 2013

Baby, you're the best

Staram się, aby niedziela zawsze była dla mnie dniem relaksu. Pomimo nadchodzącego  nowego, pełnego spraw do załatwienia tygodnia, próbuję odeprzeć myśli o obowiązkach i skupiam się na przyjemnościach. Jedną z nich jest kąpiel w wannie, której tak bardzo brakuje mi w Krakowie. Zawsze wtedy oddaję się luźnym i nieskrępowanym przemyśleniom na temat cudowności życia. Marzę o idealnej sylwetce, idealnej pracy, idealnym domu, idealnej szafie, idealnym blogu, idealnym partnerze (okej, o tym nie muszę marzyć) i czuję, że jestem bardzo blisko. Przez te kilkadziesiąt minut wszystko wydaje się być prostsze i piękne jak w czasopismach, które w tym czasie zazwyczaj wertuję (dziś padło na nowe Glamour). Staram się wizualizować sobie w głowie każdy najdrobniejszy element, układać historie, które mogłyby się wydarzyć w moim idealnym świecie. Co mi to daje? Z jednej strony nic dobrego – rozczarowanie, bo może wcale nie będzie tak pięknie i smutek, bo przecież kiedy wyjdę z wanny magiczna bańska mydlana zawierająca mój idealny świat pęknie. Ale ja nie zauważam tych wad. Marzę, bo te marzenia dają mi siłę, a dzięki niej jestem w stanie zobaczyć drogę do obranych przeze mnie celów. Marzę, bo pozwala mi to skrystalizować obraz tego, czego chcę dokonać. Marzę, bo tylko to daje mi możliwość zobaczenia, czego naprawdę pragnę. A niedziela to w końcu dzień refleksji. Dlatego dziś jest refleksyjnie. Może za bardzo, może zrobiło się za słodko, ale czasem trzeba.

koszula: Bershka%; spodnie: Collci; torebka: RI; buty: Topshop; pierścionki, okulary: Asos

środa, 17 kwietnia 2013

Young hearts run free

Ileż perełek można pominąć, przeglądając sklepy internetowe. To zajęcie ma to do siebie, że po dłuższej chwili tracisz cierpliwość, a wszystko zlewa Ci się w kolorową masę identycznych rzeczy bez potencjału. Moją mekką zakupów online jest Asos. Tysiące ciuchów aż się prosi o to, żeby zawitać w twojej szafie. Czy którakolwiek z Was próbowała kiedyś przejrzeć w całości asortyment tego sklepu w jeden dzień? Dla mnie to nie możliwe. Po godzinie przestaję orientować się, czy ten żółty top już widziałam i czy przypadkiem po raz piąty nie dodaję tej samej pary butów do „Saved items”. Ten sam przesyt odczuwam nie raz chodząc po galerii handlowej.
Problem w zakupach online jest jednak taki, że nie zawsze są trafione (nie żeby te robione w sklepach stacjonarnych zawsze były). W moim przypadku problemem zazwyczaj nie jest rozmiar, a jakość wykonania i sposób układania się ciuchów na ciele. Mam na swoim koncie już kilka niewypałów, które teraz zalegają w szafie na półce pod hasłem „na sprzedaż”, ponieważ odesłanie ich do sklepu nie jest warte swojej ceny (tyczy się to sklepów zagranicznych).
Z oczekiwaniem na zamówienie nigdy nie miałam problemów. Paczki zawsze przychodzą na czas, elegancko zapakowane, zwłaszcza te z Topshopu i Asosa. Czasami, kiedy przyjeżdżam do domu, czuję się jak na Boże Narodzenie – na biurku czeka sterta paczek, a radość z wyczekiwanego otwierania sięga zenitu. Ot taka drobna przyjemność. Nie sprawiam jej sobie zbyt często, bo przesyłka w niektórych sklepach jest dość kosztowna (nie mówiąc już o zawartości...), a jeśli hipotetycznie nie istnieje, to prawdopodobnie wliczona jest w cenę asortymentu.
Gdybym miała podać jakieś mniej formalne rady, jak rozsądnie kupować w internecie, to na pewno wspomniałabym o czterech rzeczach:
1. Kupowanie z pewnych źródeł. Kiedy decydujemy się na kupno np. na Allegro albo Ebay’u i są to rzeczy niemarkowe, albo używane, to możemy się spodziewać wszystkiego. Kupując w pewnych, znanych nam sklepach możemy oczekiwać tej samej jakości i materiałów, z jakimi spotykaliśmy się wcześniej.
2. Znajomość swojego rozmiaru w danym sklepie. To, że nosimy 36, to nie znaczy że angielskie 8 będzie naszym rozmiarem idealnym. Przykładowo kupując sukienki w RI zawsze biorę 6, ale wybierając spodnie sięgam już po 10, bo 8 zazwyczaj bywają za ciasne, a 6 co najwyżej mogłabym wciągnąć na jedną nogę. Także dobrze jest po prostu wiedzieć, jaki nosi się rozmiar konkretnych ciuchów danej marki.
3. Naprawdę zastanów się, czy tego potrzebujesz. Wiem, jak działają zakupy online, zwłaszcza kiedy zauważam, że jakiejś rzeczy jest mało na stanie (o czym np. informuje Asos). Od razu myślę „Kurcze, to ostatnia sztuka, potem już nie będę mogła tego kupić”. No i w ten właśnie magiczny sposób często totalnie nieprzemyślany zakup ląduje w moim koszyku.
4. Spróbuj sobie wyobrazić, jak będziesz wyglądać w danym ciuchu. To, że biuściasta modelka wygląda pięknie w opiętej, wydekoltowanej sukience, nie znaczy, że tobie ta sukienka nie będzie odstawać w każdym możliwym miejscu (a zwłaszcza w wymarzonym, ale nieposiadanym biuście). Uwierzcie mi, coś o tym wiem…
Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że rozsądek jest najważniejszą cechą podczas robienia zakupów online (jakby nie był podczas innych rzeczy). Mam nadzieję, że moje rady będą przydatne. Sama staram się do nich stosować, chociaż numer 3 nadal nie jest moją mocną stroną.
kurtka: MISBHV; koszulka: Zara%; spodnie: RI%; buty: Topshop

niedziela, 14 kwietnia 2013

I care

Kilka dni temu miałam jeden z tych tak zwanych „słabszych dni” i rzuciłam do lustra: „Rany, wyglądam jak miotła”. Sekundę po tym moja koleżanka stwierdziła: „Czym się przejmujesz, przecież masz chłopaka”. No tak. I w ten właśnie sposób zrodził się pomysł na post. Czy my kobiety staramy się wyglądać dobrze dla samych siebie, czy też dla naszych (lub też potencjalnie naszych) mężczyzn? A może z zupełnie innych powodów?
Nie wydaje mi się, abym codziennie wstając rano myślała „Co się będę męczyć, nie muszę się starać, nie szukam partnera, wiec mogę wskoczyć w cokolwiek”. Sądzę, że takie myślenie jest niedopuszczalne dla prawdziwej kobiety. Jasne, że nie musimy co dzień biegać w obcisłych sukienkach i na szpilkach, żeby wciąż podobać się mężczyznom, ale dbanie o siebie to już zupełnie inna sprawa.
Każdy ma inny wymiar kobiecości i inaczej postrzega atrakcyjność i seksapil. Dla mnie atrakcyjność to podkreślenie atutów, pewność siebie oraz wygoda, bez której nie można poczuć luzu dopełniającego składającą się na atrakcyjność nonszalancję. Ciuchy i makijaż pomagają to wszystko wyeksponować, pokazać to, co w nas najlepsze. Właśnie z tego powodu ubieram się dla mnie samej - aby czuć się pewną siebie, silną kobietą. Mój strój ma to wyrażać, ma pokazać kim jestem i co czuję. Dlatego czasem ubieram się dla kogoś, aby wyjątkowością mojego stroju pokazać, jak bardzo mi zależy.
kurtka: Solar%; spodnie: River Island; bluza, plecak, pierścionki: Asos; buty: Adidas via Allegro