poniedziałek, 28 marca 2011

I don't want to grow up !

Chyba nigdy nie poczuję się dorosła. Czy to już czas? Dziś kończę dwadzieścia lat, pojawiają się pierwsze zmarszczki, zaczyna się „trzeci krzyżyk” i te rzeczy. Ale ja nigdy nie chciałam dorastać, nigdy mi się nie spieszyło. W taki dzień zawsze łapie mnie przez chwilę nostalgia. Już nigdy nie będę „naście”, skończyła się era młodzieńczego buntu
i utożsamiania z punkowymi amerykańskimi  piosenkami ;) A może nie? Czy jest coś, co nie przystoi dwudziestolatce? Na pewno może zrobić jedno – spełnić swoje marzenia :) Może to banalne, ale jest kluczem do sukcesu, tak jak miłość. Spełnienia marzeń ! I miłości. A i ogromnej determinacji.
sukienka: Zara; torebka: River Island; buty: Street; bransoletki: Stradivarius

A oto jedno z moich marzeń ;) Tak na zakończenie.

niedziela, 27 marca 2011

Last day of my teenage dream

Dzisiejszy dzień od rana dał mi ogromną dawkę optymizmu. Poszłam więc polować na fotografów Fashion People. Bezskutecznie. Spędziłam półtorej godziny na rynku i nie spotkałam nikogo. Trudno, widocznie nie było mi to pisane ;) Za to pokażę wam pomysł na moją stylizację.
Przyszła mi też do głowy pewna refleksja, gdy wybrałam się do Galerii Kazimierz na wystawę kreacji papierowych SAPU (akurat nie związana z samą wystawą, która była całkiem pomysłowa). Wędrując po Zarze pomyślałam nad różnicą w oddziaływaniu tłocznego, odwiedzanego przez wielu klientów sklepu (takiego jak te w Galerii Krakowskiej), a spokojnego i bezludnego jak np. ta Zara. Otóż ten pierwszy wywołuje we mnie potrzebę kupienia czegoś, co spowodowane jest dwoma czynnikami: obecnością ogromnej ilości innych klientek, mogących wykupić towar, który hipotetycznie może mnie zainteresować oraz pośpiechem, który narzucają przepychające się chmary ludzi. Chcę jak najszybciej wybrać jakąś rzecz, bez dłuższego zastanawiania się, opuścić przepełnione przebieralnie ze swoją zdobyczą i pomknąć do kasy (o ile w ogóle uda mi się dostać ją w rozmiarze S). Potem dopiero uświadamiam sobie, że kupiłam kolejną taką samą sukienkę, albo niepotrzebny sweter łudząco podobny do tego, który już mam. Znacie to uczucie?
bluzka, marynarka, buty: Zara; spodnie: Bershka; kurtka: Promod; torebka: Parfois; wisiorek: Accessorize; okulary: Taty (Tom Ford)

piątek, 25 marca 2011

Electric !

Przez ostatni tydzień przyszło mi do głowy wiele pomysłów na nowe stylizacje. Wciąż jednak wydaje mi się, że nie mogę oswoić się z biżuterią (a mam jej bardzo dużo). Nadal jestem zbyt zachowawcza w dobieraniu dodatków i wydaje mi się, że to nie tylko mój problem. Pomimo tego, że nie jedna dziewczyna na ulicach Krakowa jest ciekawie ubrana, to niewiele z nich decyduje się na dużą, kolorową biżuterię, fikuśne kapelusze i czapki. Brak odwagi i strach przed przesadą, czy może nieumiejętność?  W końcu trudno jest wyznaczyć granice dobrego smaku w dopasowywaniu łańcuszków, korali, pierścionków, bransolet, apaszek, chust
i nakryć głowy. A nie chcemy przecież wyglądać jak choinki.





sukienka: Top shop; kurtka: Promod; buty: Zara; torebka: Parfois; wisior: Accessorize

czwartek, 17 marca 2011

Street style

Po romantycznym weekendzie nastały czasy cięższych butów i skórzanej kurtki. Kiedy zastanawiałam się nad tą stylizacją, wróciłam pamięcią do czasów gimnazjum
i aż zachciało mi się śmiać. Gdybym miała znów 14 lat, ten strój wyglądałby tak: zamiast koturn byłyby kolorowe trampki w czaszki, body miałoby czarno-białe paski,
a do kurtki przypięłabym milion różnorakich badzików. Dla pocieszenia, spodnie by pewnie zostały te same, chociaż prawdopodobnie stwierdziłabym, że są trochę za mało obcisłe. Założyłabym jeszcze pasiaste rękawiczki bez palców. A, no i włosy byłyby proste. Stylizacja może nie jest przerażająca, ale niektóre jej fragmenty nigdy nie wrócą dla mnie do łask, np. trampki w czaszki (brr!). Dziś żałuję, że nie doceniałam oryginalności, możliwości wyróżnienia się i starałam się być kimś, kim nie byłam. Jednak wydaje mi się, że każdy musiał przejść ten okres.

 













Body: River Island
Spodnie: Pepe jeans
Kurtka: Stradivarius
Buty: Aldo

poniedziałek, 14 marca 2011

Romantic weekend.

Weekend zaowocował spędzeniem kilku godzin przed i za obiektywem aparatu, szkoda tylko, że z dość marnym skutkiem. Robienie zdjęć we wnętrzu bez posiadania chociażby podstawowego sprzętu jest dość problematyczne. Nie niektórych zdjęciach słabo widać ciuchy, na innych rozmieszczenie mebli powoduje złe wykadrowanie. Jednak jestem zwolenniczką zdjęć na zewnątrz. Oto co wyciągnęłam z sesji z moją Joanną ;*
 Ja - długa sukienka: H&M; buty: Nine west%; krótka sukienka: Zara%; buty: Dr Martens; bransoletka: La Hola
Asia - sukienka: sh; buty: Dr Martens; naszyjnik: Six

czwartek, 10 marca 2011

Suprise ! Really ?

Czy Was też zaskoczyło to, co widzicie za oknem? Znowu śnieg. A miałam tyle planów: zdjęcia, spacer po rynku. I znów skończyło się spaniem do 11. Ale zawsze są jakieś plusy - więcej czasu na naukę i szukanie inspiracji na innych modowych blogach. I dla nowego Elle! Oglądam właśnie spódnice i sukienki do ziemi, czyli mój trend no 1. Dla wielu są one dość kontrowersyjne. Mężczyźni często uważają je za aseksualne i "babciowe", a kobiety za problematyczne ze względu np. na wzrost lub, nie wiem dlaczego, trudności w dobraniu dodatków. Ja mogłabym się z nimi nie rozstawać. Wystarczy podkreślić talie, dobrać buty i, jeśli masz wzorzystą sukienkę, nic więcej nie potrzeba. Warto przekonywać się do rzeczy, których nigdy nie próbowaliśmy, bo może właśnie one staną się naszym nowym numerem 1 na prywatnej liście trendów? :)
sukienka: Asos; buty: Promod; rajstopy: H&M; torebka: Pepe jeans; naszyjnik: La Hola

poniedziałek, 7 marca 2011

Tea reflections

Pijąc herbatę z domowym, malinowym sokiem, zastanawiałam się nad treścią nowej notki. Jak to zwykle bywa, moje myśli odpłynęły gdzieś hen daleko… Nagle z błogiego stanu zamyślenia wyrwał mnie dźwięk wiadomości na facebooku. Odepchnęłam wspomnienia ze słonecznych wakacji tylko po to, by usłyszeć jakąś głupią plotkę. Uświadomiłam sobie po raz kolejny, że tak nie może być. Czemu odczytuję każdą, nawet najgłupszą wiadomość na fb, prowadzę bzdurne rozmowy przez smsy i robię mnóstwo innych, niepotrzebnych i niewnoszących nic w moje życie rzeczy, które nierzadko nie przynoszą mi nawet przyjemności? Odpowiedź jest prosta: bo tak jest łatwiej. Te czynności nie wymagają poszerzania wiedzy, ani nie rozwijają umiejętności, choć pewnie znalazłby się ktoś, kto by polemizował ze mną w tej sprawie. Właściwie to dążę do tego, by dać Wam radę – jeśli pragniecie czegoś, choćby jakiejś najdrobniejszej zmiany w waszym życiu, odpuście sobie głupoty, zrewidujcie swój czas i zróbcie coś, co nada chwili sens ;) Może to dobry początek sprawniejszej mobilizacji? Przemyślcie to, a ja w tym czasie przeczytam zaległą książkę ;)

Stylizacja na dziś opiera się głównie na sukience "odziedziczonej" po Mamie. Przepiękna, jedwabna i w moich ulubionych kolorach, nie potrzebuje wielu ozdobników. Jako dopełnienie dodaje łańcuch przywieziony z Chorwacji. Uwielbiam takie pamiątki!
 
sukienka: Zara%; kurtka: River Island; buty: Morgan