piątek, 30 listopada 2012

Crazy sh**, but I can do it!

koszula: Massimo Dutti; sukienka, legginsy: H&M

 Rozpoczął się dla mnie właśnie tak zwany okres "byle-do-świąt". Okres walki o byt, pomieszania obowiązków na uczelni z przedświąteczną atmosferą i chęcią czerpania z każdej wyjątkowej grudniowej chwili. Jak to wszystko pogodzić? Nie wiem i wiedzieć nie będę zapewne nigdy, dlatego też walczę o przetrwanie i wracam do wybierania prezentów na zbliżającego się Mikołaja. No przecież nie będę sie uczyć w piątkowy wieczór!
sweter - Zara; koszulka - sh; spodnie - Benetton%; buty - Morgan; łańcuch - La Hola

środa, 21 listopada 2012

Take me to your wanderland

Zainspirowana wpisem na blogu Czekolady, postanowiłam napisać o tym, jak sama czuję się jako blogerka modowa (nie lubię tych szufladkujących określeń). Podpisuję się wszystkimi czterema łapkami pod tekstem o stereotypach na temat blogerek. Niby  jestem zdania, że obcy ludzie mogą myśleć sobie co chcą, ale bardzo mnie ciekawi, jak widzą moją działalność moi bliscy, przyjaciele i znajomi.
Nie raz spotykałam się z pytaniem „Ale właściwie, to po co ty to robisz?”. Po co? Moda zawsze była integralną częścią mnie, nie pamiętam już nawet od kiedy. Przez lata bawiłam się nią i zaliczyłam wiele wpadek, nierzadko spektakularnych, które dziś wspominam z uśmiecham na ustach (i jak tylko znajdę zdjęcia, na których są uwiecznione, to z chęcią Wam je pokażę). Teraz wiem, że idę w coraz lepszym kierunku i ubieram się bardziej świadomie. Blog uczy mnie patrzeć na siebie trzeźwym okiem, zauważać, w czym jest mi dobrze, a w czym nie. Daje mi możliwość pokazania się w wielu odsłonach. Uczy mnie bycia sobą, określania samej siebie. Pozwala mi też, mam nadzieję, inspirować innych. Daje mi po prostu radość i pamiątkę na przyszłość :) 
Wracając jednak do tematu wyjściowego – spotkałam się także z uszczypliwymi uwagami typu „O, znowu nowe ciuchy, ciekawe, kiedy będą na blogu”, albo „Czasem się zastanawia, ile ty musisz wydawać na to wszystko”.  To, że kupiłam coś nowego, nie znaczy, że na pewno uwiecznię to tutaj, a na temat pieniędzy mam jedno zdanie – póki pozwalanie sobie na przyjemności jest w zasięgu mojej ręki, mogę jedynie się cieszyć.
Rzadko piszę długie posty na blogu, a to tylko dlatego, że zastanawiam się, czy to, co chcę opowiedzieć o mojej pasji nie wyda się puste i nie zabrzmi po prostu idiotycznie. O ironio, na innych blogach uwielbiam czytać notki o ciuchach i dodatkach (pomijając te w stylu „Dziś mam na sobie…”), zwłaszcza tych z historią, ale gdy sama napiszę coś podobnego, od razu kasuję. Jedyne, co mogę powiedzieć sobie samej to „Odwagi kobieto! Nie dajmy się zwariować.”. 
Mam nadzieję, że dzięki temu, co tu napisałam, spotkam się teraz z większym zrozumieniem mojej „działalności” :)
sweter: sh; kurtka: Pepe Jeans%; plecak: Promod%; spódnica: Zara, zegarek: no name; buty: Vagabond (mamine) 

niedziela, 18 listopada 2012

A new fantastic point of view

Chyba skończę z kupowaniem pism o modzie. Przestały mnie inspirować i naszpikowane są prawie samymi reklamami. Artykuły są coraz słabsze, bo przecież ileż można wałkować te same tematy. Piszą o wielkich zmianach, a pokazują w kółko to samo. W tym roku w ogóle trudno mi trafić na coś, co mnie w tej tematyce zaskoczy, uwiedzie i rozkocha w sobie. Jeszcze dwa lata temu przeglądałam sieciówki i sklepy internetowe z niekłamanym zachwytem. Teraz właściwie mało rzeczy trafia w mój gust. Czyżbym widziała już za dużo? Jak zawsze jest jednak druga strona medalu – nie podążam już ślepo za trendami, co zdarzało mi się robić i teraz, gdy patrzę na niektóre swoje zdjęcia, zastanawiam się, czemu kupiłam coś, w czym czułam się jak nie ja. Teraz wolę zainwestować w jedną rzecz, ale porządną, a czasami odpuścić sobie nową parę butów na rzecz dobrego koncertu ;) Z resztą możecie przekonać się sami – na moim FANPAGE’U, gdzie znajdziecie kilka nowości z mojej szafy i nie tylko. 
sweter: Topshop; kamizelka: Sh; szorty: River Island%; buty: Ugg%; czapka: H&M Kids