Kiedy zaczynałam prowadzić bloga, zachłysnęłam się pięknem i oryginalnością ciuchów dostępnych w internecie. Pokochałam również niebotycznie wysokie obcasy i koturny, nie zważając na ich niepraktyczność. Wciąż uwielbiam niebanalne blogerki, które olśniewają wyjątkowymi strojami, ale zaczynam rozumieć, że w moim życiu piękno i oryginalność muszą łączyć się z praktycznością. Z bólem serca rozstaję się z nazbyt wysokimi butami i odpuszczam sobie kupno mocno wyciętych sukienek i topów. Na wiosnę koturny zamieniam więc na trampki i botki na niewysokim obcasie, a ciężkie torebki na plecak, zachowując przy tym oczywiście maksimum kobiecości.
Ostatnio moje życie wyglądało trochę jak Seria Niefortunnych Zdarzeń. Stłuczka, holowanie, zgubiona karta płatnicza… długo by tak można wymieniać. Wspominam o tym jednak nie z chęci pochwalenia się dziwnym zbiegiem złośliwych okoliczności, a z powodu natrafienia na artykuł o „gniewniku” w Glamour. Zaczęłam się zastanawiać, co jest takim moim gniewnikiem, miejscem, w które uciekam, gdy jestem wściekła i kiedy chcę wszystkich pozabijać. W takich momentach często wsiadam do auta. To mnie odpręża, pozwala mi zapomnieć o złości, pod warunkiem, że jadę gdzieś w teren, a nie kluczę po zakorkowanym mieście. Muszę przyznać, że lubię też komuś przyłożyć ;) Przydałby mi się w domu worek treningowy. Póki co zostaje mi siłownia, bo jako dama na boks ani jego pochodne raczej się nie skuszę.
Sweter: Benetton
Spodnie: Stadivarius
Plecak, buty: Promod
Lenonki: Nasty gal
Spodnie: Stadivarius
Plecak, buty: Promod
Lenonki: Nasty gal