Ileż perełek można pominąć, przeglądając sklepy internetowe.
To zajęcie ma to do siebie, że po dłuższej chwili tracisz cierpliwość, a
wszystko zlewa Ci się w kolorową masę identycznych rzeczy bez potencjału. Moją
mekką zakupów online jest Asos. Tysiące ciuchów aż się prosi o to, żeby zawitać
w twojej szafie. Czy którakolwiek z Was próbowała kiedyś przejrzeć w całości
asortyment tego sklepu w jeden dzień? Dla mnie to nie możliwe. Po godzinie przestaję
orientować się, czy ten żółty top już widziałam i czy przypadkiem
po raz piąty nie dodaję tej samej pary butów do „Saved items”. Ten sam przesyt
odczuwam nie raz chodząc po galerii handlowej.

Problem w zakupach online jest jednak taki, że nie zawsze są
trafione (nie żeby te robione w sklepach stacjonarnych zawsze były). W moim
przypadku problemem zazwyczaj nie jest rozmiar, a jakość wykonania i sposób
układania się ciuchów na ciele. Mam na swoim koncie już kilka niewypałów, które
teraz zalegają w szafie na półce pod hasłem „na sprzedaż”, ponieważ odesłanie ich
do sklepu nie jest warte swojej ceny (tyczy się to sklepów zagranicznych).
Z oczekiwaniem na zamówienie nigdy nie miałam problemów. Paczki
zawsze przychodzą na czas, elegancko zapakowane, zwłaszcza te z Topshopu i Asosa.
Czasami, kiedy przyjeżdżam do domu, czuję się jak na Boże Narodzenie – na
biurku czeka sterta paczek, a radość z wyczekiwanego otwierania sięga zenitu. Ot
taka drobna przyjemność. Nie sprawiam jej sobie zbyt często, bo przesyłka w
niektórych sklepach jest dość kosztowna (nie mówiąc już o zawartości...), a jeśli hipotetycznie nie istnieje, to
prawdopodobnie wliczona jest w cenę asortymentu.
Gdybym miała podać jakieś mniej formalne rady, jak rozsądnie kupować w internecie,
to na pewno wspomniałabym o czterech rzeczach:
1. Kupowanie z pewnych źródeł. Kiedy decydujemy się
na kupno np. na Allegro albo Ebay’u i są to rzeczy niemarkowe, albo używane, to
możemy się spodziewać wszystkiego. Kupując w pewnych, znanych nam sklepach
możemy oczekiwać tej samej jakości i materiałów, z jakimi spotykaliśmy się
wcześniej.
2. Znajomość swojego rozmiaru w danym sklepie. To, że
nosimy 36, to nie znaczy że angielskie 8 będzie naszym rozmiarem idealnym. Przykładowo
kupując sukienki w RI zawsze biorę 6, ale wybierając spodnie sięgam już po 10,
bo 8 zazwyczaj bywają za ciasne, a 6 co najwyżej mogłabym wciągnąć na jedną
nogę. Także dobrze jest po prostu wiedzieć, jaki nosi się rozmiar konkretnych
ciuchów danej marki.
3. Naprawdę zastanów się, czy tego potrzebujesz. Wiem,
jak działają zakupy online, zwłaszcza kiedy zauważam, że jakiejś rzeczy jest
mało na stanie (o czym np. informuje Asos). Od razu myślę „Kurcze, to ostatnia
sztuka, potem już nie będę mogła tego kupić”. No i w ten właśnie magiczny
sposób często totalnie nieprzemyślany zakup ląduje w moim koszyku.
4. Spróbuj sobie wyobrazić, jak będziesz wyglądać w danym
ciuchu. To, że biuściasta modelka wygląda pięknie w opiętej, wydekoltowanej
sukience, nie znaczy, że tobie ta sukienka nie będzie odstawać w każdym
możliwym miejscu (a zwłaszcza w wymarzonym, ale nieposiadanym biuście). Uwierzcie
mi, coś o tym wiem…
Nie będę oryginalna, jeśli powiem, że rozsądek jest
najważniejszą cechą podczas robienia zakupów online (jakby nie był podczas innych
rzeczy). Mam nadzieję, że moje rady będą przydatne. Sama staram się do nich
stosować, chociaż numer 3 nadal nie jest moją mocną stroną.
kurtka: MISBHV; koszulka: Zara%; spodnie: RI%; buty: Topshop