piątek, 4 marca 2011

Love is everywhere

Dla mnie Kraków to miasto sprzeczności. Spotykam je na każdym kroku: w domu, gdy wyglądam przez okno i widzę zalane słońcem osiedle uroczych, małych bloczków, a za to za ścianą już po raz drugi słyszę płacz dziecka sąsiadów (który może doprowadzić do szału). Albo gdy jadę przez miasto,  obserwuje ciekawie ubranych ludzi, piękne budynki i nagle natrafiam na korek (kolejna godzina stracona…). I nawet wtedy, kiedy myślę o Krakowie jako o domu, który z jednej strony stał się nim dla mnie, zaś z drugiej wiem, że nigdy nie będzie tu tak jak w moim prawdziwym domu, gdzie czekają rodzice, pies i ciepły obiad. Nasuwa mi się wręcz poetyckie stwierdzenie, iż jestem zagubioną duszą rozerwaną między dwoma miejscami ;) Jednak wszędzie można odnaleźć odrobinę miłości.
O moim domu, sto kilometrów stąd, wciąż przypominają mi różne drobnostki. Dziś są
to buty mojej Mamy. Jeden z nich ciśnie mnie niemiłosiernie w prawą stopę! I sweter, który kupiłam razem z Nią pare lat temu na dziale dziecięcym w warszawskim Benettonie (rozmiar XXL). To jeden z najprzyjemniejszych wypadów mojego życia
i mam nadzieję, że namówię Mamę na powtórną tygodniową wizytę w stolicy :)
sukienka: H&M; sweter: Benetton; kurtka: River Island%; buty: mojej Mamy (Morgan)

7 komentarzy:

  1. Witaj!
    A buty Szanownej Mamy gdzie zostały zakupione?
    Poluję na takie już od dawna.
    Zaiste, Twój styl jest niepowtarzalny i głęboko inspirujący, nie mogę doczekać się kolejnych wpisów! Pozdrawiam serdecznie i z niecierpliwością oczekuję kolejnych awangardowych, iście alternatywnych (jeżeli mogę sobie pozwolić na takie stwierdzenie, oczywiście z całym należytym szacunkiem) pokazów świeżych kolekcji wprost z zakątków Twojej fenomenalnej garderoby. Jeszcze raz pozdrawiam i łączę się w więzi intelektualnej mojej siostrzanej duszyczki gdzieś tam w świecie pełnym dzikich absurdów oraz zagubionego romantyzmu. Pozdrawiam jeszcze raz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Butki są z Morgana i mają już kilka lat. Dziękuję za przemiły komentarz. Świetnie piszesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako jedna z najwierniejszych fanek Twojego bloga, apeluję: więcej Krakowa w tle zdjęć! :D sukienka rewelacyjna :) pozdrawiam, G ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam się do prośby Szanownej Gabrieli. Widzę, że istnieje jeszcze ratunek dla dzisiejszego społeczeństwa. Często wieczorami zasiadam przy rozgrzewających płomieniach spozierających zza przegrody kominka, wraz z filiżanką herbaty z nutką hibiskusa i rozważam nad marnością dzisiejszych ludzi, którzy w ciągłym pośpiechu nie potrafią choć na chwilę przystanąć i zauważyć piękna zewsząd otaczających ich, zaiste fascynujących przestrzeni, które na pierwszy rzut oka nie prezentują się tak okazale, jednakże gdy przyjrzysz się im, odkryć można niepowtarzalne detale, kreślące indywidualny design i kunszt najlepszego z artystów, jakiemu żadna istota nie byłaby w stanie dorównać - czasowi. Kontemplując nad przyszłością tego zepsutego, przepełnionego smutkiem społeczeństwa, aż sama jestem zmuszona pochylić się nad miedzą ciemnych zakamarków umysłu cytując te słowa: "vanitas vanitatum, et omnia vanitas". Jednak w głębi serca jestem rada, iż są na świecie jeszcze postaci, które zauważają piękno w każdych miejscach i ukazują je światu z innej perspektywy - perspektywy niekończącego się, wewnętrznego piękna.
    Nie mogę doczekać się następnych wpisów!
    Chciałabym podziękować za miłe słowa Urszulo i za uznanie poprzedniej skromnej notki, w hołdzie siostrzanej duszyczki.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za pokazanie, że bywają jeszcze takie osoby jak Ty w świecie pełnym pseudoromantyków...

    OdpowiedzUsuń
  5. Postaram się, żeby w najbliższym czasie pojawiło się więcej Krakowa na blogu :) I dziękuje za wsparcie, które mi dajecie :)

    OdpowiedzUsuń