sobota, 20 października 2012

Move in the right direction

Ostatnio stawiam w 100% na wygodę. Buty na płaskiej podeszwie, miękkie swetry, legginsy. Wszystko aby ułatwić sobie życie. Czyżbym sobie odpuściła? Być może. Ale zauważyłam pewną prawidłowość – kiedy wpadam w świat mody, który oczywiście nie przestaje mnie wciąż pociągać, zaczytuję się w gazetach, oglądam blogi, wtedy odczuwam większą presję i częściej chodzę na obcasach, ubieram się bardziej „wyjściowo”, spektakularnie, chyba nie czując się do końca sobą. Mając przed sobą piękny, słoneczny dzień, który muszę w całości spędzić poza domem, wolę to zrobić z uśmiechem na ustach, niż krzywiąc się z powodu obolałych od obcasów stóp, czy też złoszcząc się ciągłym poprawianiem podsuwającej się do góry spódnicy. Nadal jednak podziwiam dziewczyny podobne do cuda, które spotkałam w Ikei parę dni temu, które to będąc nienagannie ubranym, miało na sobie seksowną, kusą, opiętą spódniczkę, żakiecik, obcasy, idealną fryzurę i jeszcze bardziej idealny makijaż. Czy potrafiłabym być taka? Szczerzę wątpię, choć podziwiam i wciąż się zastanawiam, czy tego gdzieś można się nauczyć…
koszula, legginsy: no name; buty: Ugg%; sweter: Oysho%

5 komentarzy: