Ostatnio stawiam w 100% na wygodę. Buty na płaskiej
podeszwie, miękkie swetry, legginsy. Wszystko aby ułatwić sobie życie. Czyżbym
sobie odpuściła? Być może. Ale zauważyłam pewną prawidłowość – kiedy wpadam w
świat mody, który oczywiście nie przestaje mnie wciąż pociągać, zaczytuję się w
gazetach, oglądam blogi, wtedy odczuwam większą presję i częściej chodzę na
obcasach, ubieram się bardziej „wyjściowo”, spektakularnie, chyba nie czując
się do końca sobą. Mając przed sobą piękny, słoneczny dzień, który muszę w
całości spędzić poza domem, wolę to zrobić z uśmiechem na ustach, niż krzywiąc
się z powodu obolałych od obcasów stóp, czy też złoszcząc się ciągłym
poprawianiem podsuwającej się do góry spódnicy. Nadal jednak podziwiam
dziewczyny podobne do cuda, które spotkałam w Ikei parę dni temu, które to
będąc nienagannie ubranym, miało na sobie seksowną, kusą, opiętą spódniczkę,
żakiecik, obcasy, idealną fryzurę i jeszcze bardziej idealny makijaż. Czy
potrafiłabym być taka? Szczerzę wątpię, choć podziwiam i wciąż się zastanawiam,
czy tego gdzieś można się nauczyć…
koszula, legginsy: no name; buty: Ugg%; sweter: Oysho%
badzo kobieco! dodaje do obserwowanych na GFC!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
ewa
fajne legginsy !
OdpowiedzUsuńTypowo jesienna stylizacja :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny misz masz :) Leginsy są boskie!
OdpowiedzUsuńleginsy i torba skradły moje serce :D
OdpowiedzUsuń